|
|
Forum Fanów Serialu Ostry Dyżur - ER
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Cortez
Praktykant
Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konstancin-Jeziorna
|
Wysłany: Pon 20:09, 09 Kwi 2007 Temat postu: Pomocna dłoń (third watch) |
|
|
hej people Very Happy naskrobałam coś nowego. mam nadzieje że sie spodoba. czekam na komentarze. miłego czytania Very Happy
pozdrawiam Razz
jak sie spodoba wrzuce nastepne czesci
Pomocna dłoń
Autor: Cortez
o kim?? Cruz
Część pierwsza
Jest środek tygodnia, godzina 8 rano, a ja siedzę w pracy. Po raz setny przeglądam dokumenty dotyczące Beforda. Staram się znaleźć wskazówki które pomogą nam w jego ujęciu, ale niestety bez skutecznie. Tak naprawdę przeglądam je codziennie od piątku. W tedy to dostaliśmy cynk od anonimowego informatora gdzie mieszka Bestia, przyjaciel Beforda i jego prawa ręka. Niestety w czasie akcji Bestia zginął i znów utknęliśmy w martwym punkcie. Ciągle jednak wierzyłam, że coś znajdziemy, że dorwiemy tego skurwiela.
- pani sierżant, od dawna już pani tu siedzi? – spytał Dade stawiając przede mną kubek z gorącą kawą
podniosłam wzrok i spojrzałam na zegarek godzina 9. Wow ale ten czas szybko leci. Wzięłam łyk kawy którą Dede mi przyniósł i dopiero w tedy poczułam jaka jestem głodna.
- prawdę mówiąc to od wczoraj. Nie mogłam oderwać się od tych dokumentów. Boże ale zgłodniałam, masz ochotę coś zjeść?/
- och, czemu nie. Jeszcze nie jadłem śniadania. Mam coś zamówić czy gdzieś pójdziemy??
Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Sięgnęłam do kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam tego numeru, ale w tej robocie to było normalne. Pewnie połowa Nowego Yorku ma mój numer.
- Sierżant Cruz – powiedziałam do słuchawki
- Ritza?? Ritza to ty?? – odezwał się głos w słuchawce. Był dziwnie znajomy, ale jakoś nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należy
- Tak. słucham kto mówi?
- Ritza ja już nie daje rady proszę pomóż mi. – osoba po drugiej stronie zaczęła płakać i już wiedziałam do kogo należy głos. Chciałam spytać gdzie jest ale połączenie zostało przerwane.
- Coś nie tak pani sierżant?? – spytał Dade. Cały czas przysłuchiwał się tej rozmowie. I był lekko zaniepokojony.
- Choć musimy lecieć, wyjaśnię ci później – chwyciłam kluczyki i wyszłam z biura
- A śniadanie? – spytał Dade dołączając do mnie.
- Zjemy po drodze nie ma czasu
Wychodząc z komisariatu minęliśmy w drzwiach Bosca i Faith. Spojrzałam na Bosca a kiedy nasze oczy się spotkały poczułam delikatne szarpnięcie w okolicy pępka. Jakbym nagle oderwała się od ziemi. Szybko odwróciłam wzrok. Ten facet jest cudowny, chciałabym mieć go tylko dla siebie. Ale nie czas na to. Nad nim popracuje później. Rzuciłam Dadeowi kluczyki i wyciągnęłam komórkę.
- ty prowadzisz – wskoczyłam na miejsce dla pasażera i wybrałam numer. – cześć Dominik. Potrzebuje twojej pomocy. Możesz być za 30 minut tam gdzie zawsze? – spytałam kiedy osoba po drugiej stronie odebrała telefon. – sprawdź mi proszę ten numer 543-987-234. Usłyszałam tylko pospieszne ok i rozmówca rozłączył się. Skinęłam Dadeowi głową . Wiedział gdzie jedziemy wiec ruszyliśmy i jechaliśmy dalej bez zbędnych pytań.
****
zatrzymaliśmy się przy parku przy 55 Alei. Wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę fontanny. Uwielbiałam takie spotkania. Szybki telefon, szybkie spotkanie i wymiana informacji. Z daleka widziałam że Dominik już czeka. Był to wysoki dobrze zbudowany czarnoskóry mężczyzna w wieku ok. 30 lat. Ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulę prawie w ogóle nie wyróżniał się w tłumie ludzi i patrząc na niego nikt by nie powiedział, że jest agentem FBI Spojrzał w moją stronę i odszedł trochę na bok. Podeszliśmy do niego i wymieniliśmy szybki uścisk dłoni.
- masz tu ten numer. To z Nowego Yorku z jakiejś speluny The Blue Cactus. Uczęszcza tam raczej szemrane towarzystwo. Masz dla nas coś na Beforda. Co z Bestią??
- Bestia nie żyje, a Beforda jak nie mieliśmy tak nie mamy. Ale dorwiemy do
- Kurwa Cruz. Jak spierdolisz to ja polecę i pociągnę ciebie ze sobą na dno.
- Hej wyluzuj. Już nie raz wam pomagałam i jeszcze nie raz wam pomogę. Nie skwaszę tego. Muszę lecieć dzięki za pomoc. – odwróciłam się i odeszliśmy. Po drodze do samochodu Dade kupił gorącej kawy i kilka świeżych pączków z marmoladą.
- To co jedziemy do tego klubu? – spytał kiedy ja zajadałam się pączkami jak jakiś wygłodniały bezdomny pies. Skinęłam mu tylko głową bo usta miałam pełne jedzenia.
****
dopijaliśmy właśnie kawę kiedy zobaczyliśmy wielki szyld „The Blue Cactus” a pod wejściem do klubu stały radiowozy policyjne i karetki pogotowia. Wymieniliśmy szybkie spojrzenia i wyskoczyliśmy z samochodu. Kim i Doc wywozili właśnie ranna dziewczyne, spojrzałam na nią i podeszłam do Bosca.
- co tu się stało?? – spytałam, ale nim zdążył odpowiedzieć wtrąciła się ta wredna Yokas.
- Czego tu szukacie? Nikt was nie wzywał to nasza sprawa – powiedziała z wyrazem tryumfu na twarz.
- To strzelanina są ranni, a tamten koleś trzyma w ręku kokę wiec to w 100% nasza sprawa – odpowiedziałam z rozkoszą patrząc jak ten okropny uśmiech spełza jej z ust. – więc co się stało – powtórzyłam pytanie skierowane do Bosca kompletnie ignorują Yokas.
- To speluna pełno tu prochów i naćpanych dzieciaków. Przyszedł jakiś diller nie mieli dla niego kasy więc zaczął strzelać. Nie wiem jak się dowiedziałaś o tym wezwaniu, ale ta dziewczyna nas wezwała i koniecznie chciała, żeby wezwać ciebie. – powiedział i wskazał w stronę przykutej do bramki dziewczyny.
Boże jak ona wygląda. Niegdyś taka piękna i uśmiechnięta dziś wyglądała naprawdę strasznie. Jej piękne długie czarne włosy teraz były wypłowiałe, tłuste i po podpalane. Zamiast normalnych ciuchów miała na sobie coś co przypominało jakiś worek. Twarz miała zniszczoną, brudną a jej brązowych oczu prawie w ogóle nie było widać. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie i wiedziałam kim jest ta dziewczyna . pobiegłam w jej stronę i uklęknęłam przy niej.
- Letty co z toba?? Boże jak ty wyglądasz? – spytałam.
- Przepraszam siostrzyczko – odpowiedziała – ja nie chciałam, nie tak miało być. Ale ja już nie daje rady.
- Będzie dobrze – powiedziałam przytulając ja mocno.
- To twoja siostra? – powiedziała Yokas z pogardą jednak jak to miałam w zwyczaju zlekceważyłam ją.
- Musimy ja zabrać do szpitala – powiedział Doc kładąc mi rękę na ramieniu. Cofnęłam się a Bosco pochylił się i odkuł ja od bramki.
- Pojadę z nią – powiedział wskazując na kajdanki – jedziesz?? Zwrócił się do mnie
- Jasne – razem weszliśmy do karetki i pojechaliśmy.
****
- co z nią będzie doktorze?? – spytałam kiedy lekarz wyszedł z sali gdzie leżała Letty.
- Teoretycznie wszystko już w porządku. Ale niestety będzie musiała jeszcze trochę pocierpieć. Powiedziała, ze od 2 tygodni nic nie wzięła, o czym świadczy jej wygląd i stan zdrowia. Ale jest silna i jak dała rade nie brać przez dwa tygodnie w gronie ćpunów to i to przetrzyma. Teraz dostała silne leki i śpi.
- Kiedy będę mogła ją odwiedzić??
- Może pani usiąść z nią, ale nie za długo. I proponowałbym wziąć ją pod opiekę. Bo bez niej szybko wróci do swojego towarzystwa. Wszystkich pani nie aresztuje. – dodał i odszedł.
Spojrzałam przez szybę na śpiącą dziewczynę.
- Nie mogę uwierzyć ze doprowadziła się do takiego stanu. Brała od kilku lat. Kiedyś znalazłam jej prochy w mieszkaniu. Zrobiłam jej awanturę i spuściłam to świństwo w kiblu. Potem już nic nie znalazłam. Do 20 roku życia walczę z dillerami i narkotykami, a nie potrafiłam uchronić przed tym swojej siostry. – mówiłam to wszystko bardziej do siebie niż do Bosca ten jednak stał przy mnie i patrzył to na mnie to na Letty i słuchał uważnie.
- Jeśli jest choć trochę podobna do ciebie z charakteru tak jak z wyglądu to na pewno sobie poradzi – zapewnił mnie – jest silna. Zadzwoniła do ciebie, wezwała nas kiedy było źle i przestała ćpać. Jeśli przestała sama bez przymusu to wieże ze jej się uda – powiedział stając na wprost mnie i patrząc mi w oczy.
Te jego oczy, och nie mogę odwrócić od niego wzroku.
- nie mam już siły tyle razy próbowała i nic z tego. Nie dam rady – powiedziałam.
Bosco podszedł bliżej i objął mnie delikatnie. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna i zarazem o wiele silniejsza niż zawsze.
- dasz radę, bo tym razem nie będziesz sama – powiedział patrząc mi w oczy – ja będę z tobą – dodał i pocałował mnie delikatnie w usta. Ten pocałunek był niczym ciepły promyk słońca. Poczułam nagły przypływ siły i szczęścia którego od dawna nie czułam.
- Jesteś pewien – spytałam choć już znałam odpowiedz.
- Jasne. Choć trzeba przygotować twoje mieszkanie do misji specjalnej – uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ja i razem wyszliśmy ze szpitala.
CDN....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Abby Carter
Stażysta
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:18, 15 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Fajne^^ Aczkolwiek nie do końća wiem o co chodzi, bo z TW znam tylko głównych bohaterów, ale mi sie podba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Avonelee
Lekarz
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1574
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 12:36, 15 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Brawoooo Brawooo.. apoprostu artysta w jednym zdaniu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
jolek
Praktykant
Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 473
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 19:39, 15 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
na forum TW jest więcej takich perełek autorstwa Cotrez i nie tylko ja nie mogłam się od nich oderwać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Cortez
Praktykant
Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konstancin-Jeziorna
|
Wysłany: Nie 21:06, 15 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
ciesze sie ze sie Wam podoba do moje 2 z kolei opowiadanie. jak chcecie wrzuce dalsze czesci. Abby jak chcesz to Ci wszytkich opisze
no i wrzucilam tu wszystkie swoje z wyjatkiem ficka Lostowego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|