|
|
Forum Fanów Serialu Ostry Dyżur - ER
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Abby Carter
Stażysta
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:18, 28 Lis 2006 Temat postu: ~The Show Must Go On~ |
|
|
Odgłos otwieranych drzwi wybił ją z rytmu pracy. Podniosła głowę znad wypełnianych kart, zamierając w bezruchu, pod wpływem osoby, którą ujrzała.
- To Carter.
A już myślała, że to umysł płata płata jej figle. Czyż nie powinien być teraz w drodze na lotnisko? Utkwiła w nim zainteresowane spojrzenie, czekając, co powie.
- Właśnie wychodziłem - rzekł przyciszonym głosem, potwierdzając jej przypuszczenia. - Ale pomyślałem sobie, że dobrze byłoby się na chwilę zatrzymać - Dodał tonem, brzmiącym jak usprawiedliwienie.
Chciał się z nimi pożegnać? Bała się, że przez to zamieszanie, nie będzie miała okazji powiedzieć mu kilku miłych słów. Wyjeżdżał... Być może już nigdy się nie spotkają. Wiedziała o tym od kilku tygodni, ale dopiero dzisiaj uświadomiła sobie to z całą mocą. Będzie jej go brakowało. Ostatnio układało się między nimi nie najlepiej, ale mimo wszystko był ważną częścią jej życia i wiele dla niej znaczył. Zapadło między nimi milczenie. Ray i Neela nie odzywali się, czując, że ta chwila powinna należeć do nich. Niegdyś tak sobie bliskiej dwójki osób, kochanków i przyjaciół...
- Jak impreza pożegnalna? - zadała pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy. O ironio - niegdyś mogli rozmawiać całymi godzinami, nigdy nie brakowało im tematów. A teraz? W swoim towarzystwie czuli się skrępowani.
- Impreza jak impreza - zamilkł, rozglądając się po urazówce, w której już nie będzie walczył o życie pacjentów. Nie wydawał się być szczęśliwy. Z tamtych lat pozostała jej umiejętność czytania z jego mimiki i gestów. Zastanawiała się wówczas czy wie jak wiele mówi o nim jego zachowanie... - Właśnie znalazłem to w mojej szafce - dodał po chwili, podnosząc prawą rękę, w której trzymał pożółkłą kopertę. Co w niej mogło być? Nie miała pomysłu. - Była tam przez bardzo długi okres czasu i od wielu lat nie byłem taki szczery - Dokładnie dobrane słowa powoli wypływały z jego ust. Utkwiła wzrok w jego twarzy oczekując kolejnych. Zamilkł na chwilę, posłała mu uśmiech nie, szczęśliwy, lecz pełen smutku. Czyżby zamierzał zmienić, to, do czego właśnie się przyznał? Bardzo tęskniła za tymi chwilami szczerej rozmowy, jako przyjaciele. Łudziła się, że gdy zaczną się spotykać uda im się ją zachować, ale już nic nie było między nimi takie same...- Nie, od kiedy zmarł Mark. Rozumiesz, kiedy byliśmy na internie, doktor Green chciał, żeby każdy napisał do siebie list, którego nie mieliśmy otworzyć przed ostatnim dniem naszego stażu.
- Więc, to jest list do ciebie samego - po krótkiej chwili ciszy w pomieszczeniu rozległ się głos Neeli, który wyrwał ich ze świata wspomnień, który był otwarty tylko dla nich. John wciąż wpatrywał się w Abby, kiedy skinął głową Hindusce.
- O czym jest? - zapytała cicho, też nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- O tym, że byłem przerażony, - pomyślała sobie, że teraz też jest przerażony. Widziała lęk w jego czekoladowych oczach. Nigdy nikomu o tym nie mówiła, a tym bardziej nie jemu, ale miał najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Dałaby wszystko, żeby dowiedzieć się, czego się boi, nieznanego, czekającego na niego w przyszłości czy zostawienia tego wszystkiego, co ciężko zbudował przez te wszystkie lata. Kariery, przyjaciół, rodziny... Gdyby tylko jej powiedział, spróbowałaby dodać mu otuchy, zapewnić, że nie będzie źle... - I wiem, że powinienem wiele się nauczyć i miałem nadzieję, że nauczę się tego szybko. I że modliłem się do Boga, żebym nikogo nie zabił. Także mówi o tym, hmmm, że jeżeli będę dobry, będę mógł się wybić... - zamilkł na chwilę, jakby obawiał się, że nie zrozumie tego, co czuł, ale ona to doskonale rozumiała. Czuła to samo, chyba jak każdy młody lekarz. - I zostanie szefem było wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem.
Tym razem uśmiech, który wpełzł na jej usta był całkowicie szczery. Chciałaby go poznać klika lat wcześniej, jako młodego ambitnego studenta. Może wtedy wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej? Skończył mówić, przyglądając się twarzy Abby w milczeniu. Miała cichą nadzieję, że nie zauważy łez, które zebrały się w kącikach oczu. Sprawiał wrażenie jakby czekał aż coś powie, ale nie mogła się odezwać. Czuła, że jeżeli przemówi rozpłacze się na dobre. Z każdą chwilą, która przybliżała ich do rozstania, gula w jej gardle rosła coraz bardziej. Nie wiedziała, że John czuje się w tej chwili dokładnie tak samo...
- Cóż... Mam samolot do złapania - rzekł po chwili przerywając ciszę.
Złapała głęboki oddech, żeby uspokoić emocje. Postąpił kilka kroków do przodu, zbliżając się do leżanki, przy której wypełniali karty. Zastanawiała się, co chce zrobić. Przytulić się? Tęskniła za jego przyjacielskim uściskiem, który dodawał jej otuchy w ciężkich chwilach. Minęło tak wiele czasu, tyle chwil, które zmieniły ich raz na zawsze. Już nigdy nie będą taką samą parą osób, którzy pocałowali się trzy lata temu, dokładnie w tej sali. Pomieszczenie, z którym wiązało się tyle wspomnień... Było tłem, na którym otworzyli nowy rozdział swojego życia, a teraz mieli go zamknąć... Wyciągnął w jej stronę dłoń, w której trzymał list. Zmarszczyła brwi, nie będąc pewna czy dobrze rozumie ten gest. Nieznacznie kiwnął głową, potwierdzając jej myśli. Dawał jej ten list. Miał być pamiątką, która będzie jej przypominała, że kiedyś znała takiego mężczyznę. Przełknęła łzy, ale nie udało jej się zatrzymać jednej kropelki, która spłynęła w dół jej policzka. Gdy brała od niego starą kopertę ich palce zetknęły się. Znowu poczuła tą iskierkę. Zbagatelizowała to, zrzucając winę na to, że zbytnio pogrążyła się we wspomnieniach. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, nie do końca była pewna, co, wiedziała tylko, że chce go za wszystko przeprosić, żeby rozstali się w przyjaźni, ale odwrócił się, posyłając jej niezbyt radosny uśmiech. Serce zabiło jej mocniej ze strachu, kiedy zbliżał się w stronę drzwi na korytarz. Już miał je otworzyć i odejść na zawsze, ale wstała gwałtownie, niemal przewracając krzesło.
- John, zaczekaj!
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
cofeinka
Salowy
Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fire Room
|
Wysłany: Wto 23:24, 28 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Super, ale nadal jestem zakochana w ff o Kerry więc nie jestem obiektywna jak na razie xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
cofeinka
Salowy
Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fire Room
|
Wysłany: Wto 23:25, 28 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Super, ale nadal jestem zakochana w ff o Kerry więc nie jestem obiektywna jak na razie xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Abby Carter
Stażysta
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:25, 28 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Aha to ja zaraz ci wrzucę miniaturke o Kerry Mój pierwszy fick z ER
***
Słysząc jej słowa zatrzymał się i wolno odwrócił. Położyła kopertę na stercie papierów, które leżały na kozetce i wstała. Niepewnym i powolnym krokiem podeszła bliżej, dopóki nie stała wystarczająco blisko niego. Wzięła głęboki oddech mając nadzieję, że na jej twarzy nie widać emocji, które buzowały w jej wnętrzu. Nawet sama nie potrafiła powiedzieć, co czuje. Najsilniejszy był strach przed tym, co właśnie chciała odwlec, a może przed czymś innym? Pewnie jak zwykle się myliła...
Uniosła głowę i spojrzała w jego czekoladowe oczy. Mogłaby przysiąc, że były pełne łez i walczą w nim te same uczucia, co w niej. Więc czemu wyjeżdżał? Skoro tego nie chciał? Wracały do niej wspomnienia sprzed trzech lat. Czyżby właśnie robił to, co ona wtedy? Naprawdę nie chciała, żeby wtedy wyszedł i zostawił ją samą... Chciała, żeby został, przytulił ją najmocniej jak potrafił i opowiedział o tym, co robił przez te dwa tygodnie. Tamtej deszczowej nocy nie potrafiła tego zrozumieć. Gdy nareszcie jej to się udało już było zdecydowanie za późno...
Po chwili wahania postanowiła go objąć. W końcu, co w tym dziwnego, że chce przytulić na pożegnanie swojego starego przyjaciela? O tym, że był kimś więcej nie musiał wiedzieć. Ona sama jeszcze dzisiejszego ranka, do końca nie zdawała sobie z tego sprawy. Ba, nawet pięć minut temu tego nie rozumiała! Jak wiele może się zmienić w ciągu tak krótkiej chwili. Ta wiadomość, którą sobie właśnie uświadomił, sprawiła, że nie mogła się otrząsnąć z uczucia szoku, który sprawił, że czuła się tak jakby żyła za zasłoną, a wszystko oprócz niej i tego mężczyzny było, co najmniej o miliony lat świetlnych oddalone od nich. Założyła dłonie na jego kark, a on znieruchomiał na krótki moment zaskoczony jej gestem, a potem położył swoje dłonie na jej plecach, dokładnie tak jak niegdyś, gładząc je w rytm jej oddechów. Zauważyła, że jego zapach nie zmienił się od lat, wciąż używał tych samych perfum. Nie mogła zapomnieć jak wybierała je na ich pierwszą, a zarazem ostatnią, spędzoną razem Gwiazdkę. Najwyraźniej trafiła w jego gust... Pamięta jak tamtego dnia, gdy wrócił z Kem do Chicago poczuła ten sam zapach... Podobnie jak za każdym razem, gdy go później miała... A może to tylko przyzwyczajenie? Przecież ona też nie wyzbyła się niektórych zwyczajów z tamtych czasów... To wszystko sprawiło, że poczuła się tak jak niegdyś. Jakby od tamtego wieczora, gdy stali spleceni w jej mieszkaniu i zapewnił ją, że nigdy jej nie opuści, nic się nie zmieniło. Wydawało jej się, że przebudzi się i to wszystko okaże się koszmarnym snem. Przekręci się, a John będzie spał na boku z twarzą zwróconą w jej stronę, a dłoń będzie trzymał zawiniętą wokół jej talii. Obudzi się i widząc, że go obserwuje uśmiechnie się do niej tajemniczo i delikatnie, tak jak tylko on to potrafi i wszystko będzie dobrze. Jednak wiedziała, że to tylko marzenia...
- Przepraszam... - Powiedziała cicho, tak, że tylko on ją usłyszał. Odsunął się od niej, spoglądając w jej twarz zdziwionym wzrokiem.
- Za co?
-Za to, co się między nami wydarzyło…
- Abby! - Jego gwałtowny protest nieco ja zaskoczył, kiedy się wzdrygnęła spojrzał na nią ze skruchą. - Nie chciałem... Posłuchaj, jeżeli ktoś powinien był przepraszać, to tylko i wyłącznie ja - odparł cicho, a jego oczy były całkowicie poważne. Gdy to powiedział poczuła krótkie ukłucie żalu... Mogli powiedzieć to jedno słowo tak dawno temu i być może wszystkie nieporozumienia między nimi stałyby się mniej istotne. Wciąż mogliby być w mniejszym bądź większym stopniu przyjaciółmi... Otworzył usta jakby chciał coś dodać, ale rozmyślił się.
- Przyjaciele?
- Abby, zawsze uważałem cię za swoją przyjaciółkę... Chociaż może nie zawsze to okazywałem...
- Ja ciebie też... Będę za tobą tęsknić, wiesz?
- Wiem... - odpowiedział zduszonym głosem i pogłaskał jej ramię. Przez jego twarz przemknął krótki grymas, jakby właśnie uświadomił sobie coś nieoczekiwanego, nie zastanawiała się, co to mogło być. Skupiła uwagę na smutnych brązowych oczach Johna, emanujących zaskakującą mieszanką uczuć. Przesuwał wzrok po jej twarzy szukając w niej oznak, że też sięgnęła wspomnieniami do dawnych chwil. Odbijających się w nim emocji nie potrafiła do końca zdefiniować, zdawało jej się, że widzi tam strach, niepewność i coś jeszcze.
- Uważaj na siebie... I bądź szczęśliwy – udzieliła mu rady – Napisz czasami, albo zadzwoń... - gdy mówiła łzy ponownie wezbrały się w jej oczach.
- Zadzwonię, masz to jak w banku.
- Wyślij mi zdjęcia ze ślubu – nie do końca chciała je widzieć, ale nie mogła się powstrzymać od rozmyślań jak to by było na miejscu tamtej kobiety. Cóż… zawsze miała talent do zadręczania samej siebie…
- Okej, - Odparł, uśmiechając się blado, jakby nie był do końca szczęśliwy ze zbliżającego się ślubu. Pochylił się i złożył niewielki pocałunek niebezpiecznie blisko kącika jej ust. Zaniemówiła czując delikatny dotyk jego warg na swojej skórze. Chciała, aby ta chwila trwała jak najdłużej, John też nie pałał chęcią przerwania tej magicznej chwili. W końcu odsunął się od Abby i posłał jej smutne spojrzenie. Już miał się odwrócić i odejść, kiedy nagle sobie o czymś przypomniał. – Rzuć palenie – dodał z figlarnym uśmieszkiem w oku. Gdyby byli w innej sytuacji obraziłaby się, ale teraz wiedziała, że John mówi to z jak najlepszymi chęciami.
- Nie byłbyś sobą, co? – rozpogodziła się nieco. - Nie będę miała już dla kogo… Kto mnie będzie tak pilnował, co?
- Jake?
- Och, przestań. To nie było nic poważnego.
- Było? – uniósł brwi ukazując swoje przesadne zainteresowanie sytuacją matrymonialną swojej przyjaciółki. Pokiwała głową. – Jesteś wspaniałą kobietą, Ab. Jestem pewny, ze w końcu znajdziesz wartego siebie faceta.
- Czyżbyś właśnie mówił, że nie byłeś mnie wart? – zaśmiała się cicho. Jeszcze nigdy nie była świadkiem tak dużej dozy samokrytyki Johna.
- Może… - mrugnął. Uniósł ręce i opuścił je bezwładnym gestem. – Powinienem już iść… Podszedł do niej jeszcze raz i cmoknął w czubek głowy. – Do zobaczenia, Ab. Jestem pewny, że będą z was wspaniali lekarze – ostatnie słowa skierował także do Neeli i Ray’a.
Spoglądała za jego znikającą sylwetką z rosnącym uczuciem smutku. Wyjeżdżał… Już nie dało się tego odwlec… Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Niczym w transie odwróciła się i podeszła do leżanki, przy której usiadła i kontynuowała pracę. Jednak nie była w stanie w pełni zaangażować się w pracę, wciąż wracała myślami w stronę Cartera. Westchnęła głośno i potrząsnęła głową, chcąc odpędzić niezbyt wesołe myśli.
- Abby, w porządku? – zapytała Neela, chociaż doskonale wiedziała, że nie jest w porządku. Znała Abby już wystarczająco długo, żeby domyślić się, że jej przyjaciółka jeszcze do końca nie wyleczyła się z uczuć do ich szefa. Szkoda, tylko, że żadne z tej dwójki nie potrafiło sobie tego uświadomić…
- Taaak… - odparła nie do końca zgodnie z prawdą. Będzie musiała zacząć wszystko od nowa, próbując zapomnieć. Doskonale wiedziała, że nie będzie łatwo, ale nie ma innego wyjścia, prawda? Życie toczy się dalej. Z nim, albo bez niego…
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
cofeinka
Salowy
Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fire Room
|
Wysłany: Wto 23:26, 28 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Abby Carter napisał: |
Aha to ja zaraz ci wrzucę miniaturke o Kerry Mój pierwszy fick z ER
|
Chcem bardzo :obsession: xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Szery
Praktykant
Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Łódź (jako miasto)
|
Wysłany: Śro 21:58, 06 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
wow XD niezle :>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Avonelee
Lekarz
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1574
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czw 16:36, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
supercik mniam....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Abby Carter
Stażysta
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:56, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
^^ Ostatnia część
***
Świat płakał rzewnymi łzami. Strugi deszczu spływały po szybie taksówki zlewając się w jeden, gładki strumień. Przez wodną zasłonę do wnętrza pojazdu przebijały się rozbite na tysiące promieni światła neonów i trąbiących samochodów stojących w korku - ot, zwykła wieczorna rzeczywistość wielkiego miasta, jakim niewątpliwie było Chicago. A on właśnie je opuszczał. Po raz kolejny, ponownie zostawiając za sobą przeszłość, którą niebawem pokryje nieszczelna woala zapomnienia. Znowu odchodził od Abby, tym razem nie jako kochanek, niedoszły narzeczony, ale jako przyjaciel. Tylko nie mógł zrozumieć, dlaczego tym razem odejście jest trudniejsze. Zdecydowanie trudniejsze. Nie dało się go porównać, do tamtego wyjazdu sprzed dwóch lat, chociaż wtedy też cierpiał. Jednak wówczas sądził, nie – wiedział, że wróci do kobiety, którą przecież kochał. I to kochał miłością tak głęboką i prawdziwą jak nikogo innego w życiu. No, może z jednym wyjątkiem, babcią, ale sądził, że Abby potrafi to zrozumieć. Później… Nawet sam nie umiał wyjaśnić jak to się stało, że to wszystko między nimi zniszczyło się. Obróciło w pył. Popadło w zapomnienie – jak wiele eufemizmów można było znaleźć… A prawda była prosta. Do jej określenia nie potrzebował łagodniejszych słów. Kilka godzin temu, w tamtej urazówce, w której wszystko się na dobre zaczęło zrozumiał. Spierdolił sprawę. Nie stanął na wysokości zadania, okazał się zwykłym bezczelnym gnojem, jakich wielu na tym smutnym świecie. Wcale nie chciał nim być. Zwłaszcza wobec niej. To wszyto tak nieoczekiwanie… Pojawiła się kobieta. Wskoczył jej do łóżka, niechcący zrobił dziecko i wydawało mu się, ze coś do niej czuje. I właśnie docierało do niego jak bardzo się mylił.
Taksówka podjechała pod oświetlony budynek terminala. Pomimo bardzo późnej pory – a w zasadzie bardzo wczesnego ranka podróżni ciągle wchodzili i wychodzili.
Czy naprawdę chcę to zrobić? Czy to jest jego powinność? Jego miejsce jest setki tysięcy mil stąd u boku prawie obcej mu kobiety? Kobiety, z którą teraz mógłby mieć dziecko… To bolało. Zawsze chciał być ojcem. Nie chciał stracić swojego synka… Jedyna rzecz, która zbliżyła go do Kem. A później, o ironio, oddaliła. Myślał, że uda się wszystko zacząć od nowa, że pustkę po stracie Josha wypełnią narodzinami następnego dziecka. Był pewny, że tego chce. Pewny do dzisiejszego wieczoru. Teraz miał wątpliwości czy to posunięcie jest właściwe. Nie był wcale taki pewien, że z tą kobietą uda mu się znaleźć szczęście. Do cholery! Niczego nie był pewien! Nie wiedział, co czuje, co myśli... Jaka prosta byłaby kolejna ucieczka od problemu i targających nim wątpliwości. Czy aby na pewno? Czy to była tylko chwila spokoju?
Wziął kilka głębszych oddechów. Podjął decyzję. Pytanie tylko, czy właściwą. Oraz czy znajdzie w sobie tyle odwagi, żeby to zrobić. Spojrzał w swoją twarz odbijającą się w szybie Widział wątpliwości, smutek, niepewność, a nawet przerażenie. Czy to, aby na pewno jego twarz? Gdzie się podział ten pogodny uśmiech i łagodnie spojrzenie oczu, które odziedziczył po tak ważnej osobie? Po babci. Minęła chwila za nim zrozumiał, że już nigdy nie będzie tą samą osobą, która był przed atakiem Sobrikiego. Zbyt dużo rzeczy się zmieniło, zbyt wiele przeszedł. Popełnił zdecydowanie za dużo pomyłek. Z czystym sumieniem mógł do nich zaliczyć zerwanie z Abby. Chwilowe zagubienie niosące ze sobą skutki nie do naprawienia. Ale czy na pewno nic już nie da się z tym zrobić?
- Yhm… Jesteśmy – kierowca taksówki zniecierpliwił się. Zapewne chciał już wracać do domu. Do żony. Do dzieci. A on? Nie miał nic. Ani domu, ani żony, ani synka…Za pieniądze nie można kupić szczęścia. Miłości też nie.
- Rozmyśliłem się – powiedział, miał nadzieję, pewnym tonem. Usiłował nie patrzeć w przednie lusterko, żeby nie widzieć spojrzenia mężczyzny, który miał go najwidoczniej za wariata. – Jedziemy do County General Hospital, wie pan gdzie to jest?
- Oczywiście, że wiem – odparł znużonym głosem; kolejne widzimisię jednego z wielu klientów. Na takich nie warto nawet zwracać uwagi. Ważne, że płacą.
Kierowca bez słowa zawrócił samochodem i pomknęli prawie pustą szosą w stronę… przeznaczenia? Chyba może tak powiedzieć.
***
Wyszli we trójkę ze szpitala: ona, Neela i Ray. Na dworze lało, a oni mieli tylko dwie parasolki.
- Abby, idziemy do baru, idziesz? – powiedziała do niej Neela.
Nie miała ochoty na żadne wyjścia. Na nic. Chciała tylko zakopać się w pościeli i zniknąć. Chociaż na chwilkę. Ta rozmowa z Carterem przygnębiła ją, a nawet bardziej, zraniła. Nie mogła się pogodzić z tym, że nie walczyła, kiedy był na to czas. Nie starała się utrzymać więzi między nimi. Zdenerwowała się. Na samą siebie, bo nie mogła pogrzebać uczuć, które do niego żywiła. Myślała, że już je pogrzebała, ale kilka godzin wcześniej przekonała się, że to nie prawda.
Abby Majorie Wazinsky Lockhart, obudź się wreszcie! Jesteś zakochana w Johnie Trumanie III Carterze. Kochasz go całym sercem. Od lat. Twoje serce należy do niego. I chociażbyś robiła wszystko, próbując o nim zapomnieć i tak ci się to nie uda. Mężczyzną twojego życia jest właśnie on. Na twoje nieszczęście należy do innej kobiety… Zawsze miałaś pecha, nieprawdaż?
- Nie tym razem. Jestem zmęczona – w końcu jej dyżur trwał prawie czterdzieści osiem godzin. Ma prawo być padnięta, prawda?
- Abby… Na pół godzinki. Nie daj się prosić – aha! Kochana Neela, zauważyła jak Abby się czuję i nie chciała jej zostawiać samej. Zawsze mogła na nią liczyć.
- Neela, naprawdę… - Miała kontynuować, ale przerwał jej głos nawołujący z oddali.
***
Dochodziła piąta rano. Znając grafik w County, właśnie powinna kończyć swój dyżur. Planował poczekać w taksówce przed szpitalem dopóki nie wyjdzie. Jeżeli miał niefart, już była w drodze do domu. Otworzył usta w stronę kierowcy, ale zaraz je zamknął – jego uwagę przykuła grupka trzech osób z parasolami, stojąca przy bramie dla karetek. Jest wśród nich?
- Zaczeka pan chwilkę? – rzucił i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony wysiadł wpadając prosto w ulewę. Nie zdążył zamknąć drzwiczek taksówki, drzwiczek już był przemoczony od stóp do głów, a strugi wody spływały mu po twarzy zmywając z niej smutek. To była Abby. Czuł to. Podbiegł w ich stronę nawołując raz za razem: „Abby”. Musiała go usłyszeć, bo odwróciła się i niepewnym krokiem ruszyła w jego stronę. Przez ciężkie, spadające z nieba krople nie widział dokładnie jej twarzy, gdy już zbliżyła się w jego stronę, ale jedynie zarys sylwetki. Zatrzymała się tuż przy nim. Czuł ciepło bijące z jej ciała. I jej niepowtarzalny zapach wymieszany ze świeżą wonią deszczu. Jeden z najpiękniejszych, jakie czuł w życiu. Zapach Abby. Zapach kobiety, którą kochał.
- John? – zapytała zdumiona, jakby niedowierzała, że stoi tutaj, kilka centymetrów od niej. – Nie powinieneś właśnie zajmować miejsca w pierwszej klasie Boeinga?
- Teoretycznie powinienem… Ale praktycznie… - odpowiedział cichym, głębokim głosem i uchwycił spojrzenie jej brązowych tęczówek. – Jestem tutaj.
- Dlaczego? – mógłby przysiądz, że widzi w jej oczach błysk nadziei, a w głosie niepewność. Podjął właściwą decyzję stawiając wszystko na jedną kartę. Już to wiedział.
- Ktoś musi przypilnować żebyś rzuciła palenie, prawda? – prawie szepnął szukając potwierdzenia w najpiękniejszych oczach jakie znał. Nie znalazł go tam, ale po chwili otrzymał jeszcze bardziej wartościowe. Niepewnie wyciągnęła dłoń i dotknęła jego policzka z nową delikatnością, która dotąd była im obca. Przeszli próbę. Schylił głowę szukając jej warg, które smakowały nią i deszczówką. Smak którego nie zapomni do końca życia. Najpiękniejsze uczucie jakiego zaznał. Pierwszy taki pocałunek w jego życiu. Pocałunek miłości, otwierający im bramy do nowego życia.
~Koniec~
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Abby Carter dnia Czw 21:31, 07 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Avonelee
Lekarz
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1574
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czw 19:54, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
cudowne jeszcze raz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
jolek
Praktykant
Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 473
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 21:22, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
aż mi się jakoś cieplej na serduszku zrobiło dzięki!
nie wiem jak innym, ale mi się te Twoje "dzieła" super czyta są naprawdę świetne! pisz, pisz, pisz )) zawsze chętnie zajrzę...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez jolek dnia Czw 21:56, 07 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Abby Carter
Stażysta
Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 1272
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:32, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
dzięki^^ naprawdę, nie wiecie jak się cieszę, że komuś podoba się moja twórczość^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Avonelee
Lekarz
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1574
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czw 22:52, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
bardzo się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|